Praca z domu jest dla wielu najlepszym wynalazkiem XXI wieku. Z jednej strony faktycznie tak jest – budzisz się, szybki przystanek na stacji toaleta i już jesteś po chwili w pracy. Wielu ten model odpowiada, ale znam też sporą rzeszę osób, która po prostu nie może się wówczas skupić bo coś zawsze ich rozprasza – a to by posprzątali, a to serial w telewizji, a to pad się naładował więc może by tak zobaczyć czy Gotham nadal ma problemy.

Wiem po sobie, że wymaga to sporej dyscypliny i czasem jako skutki uboczne jest siedzenie nie 8 godzin, a jednak trochę więcej (niechlubny rekord to 16h).

Sytuacja z pracą z domu zmienia się znacząco, gdy pojawia się dziecko. Wiadomo, jako drugi rodzic chcesz trochę pomóc i wówczas poziom skupienia na zadaniach firmowych topnieje jak śnieg na słońcu. Jeszcze gorzej robi się, gdy dziecko już samo podróżuje po pokoju i rozbija obóz zaraz przy Twojej nodze albo chce siedzieć na kolanach zobaczyć co tam masz ciekawego.

Wówczas pojawia się problem – jeżeli na to pozwolisz, rozpraszasz się jeszcze bardziej, jeżeli nie, dziecko czuje się odtrącone i w najlepszym wypadku skończy się samym płaczem, w najgorszym większą traumą bo rodzic okazuje brak zainteresowania (a przynajmniej tak dziecko to niestety odbiera). Częstą decyzją wówczas jest albo wydzielenie osobnego pokoju albo po prostu praca od klienta lub z wynajętego biura/biurka. Takie rozwiązanie ma wiadomo zawsze plusy i minusy bo poświęcamy mniej czasu dziecku ale wykonujemy swoją pracę, a co za tym idzie jest źródło dochodu.

Kolejna zmiana następuje w momencie, gdy dziecko trafia oczywiście do żłobka/przedszkola. Wówczas ponownie praca z domu staje się wybawieniem. Jeden rodzic spokojnie może wrócić do pracy bo drugi bez problemu odprowadzi dziecko i wróci do domu. Jest to pewien komfort bo wiesz, że za chwilę i tak pracę rozpoczniesz nie stojąc w korku (w końcu żłobki z reguły wybieramy niedaleko miejsca zamieszkania), a w razie „W” masz możliwość szybkiego dotarcia do dziecka – a jak wiadomo, żłobek to wylęgarnia bakterii i wirusów więc każda wizyta tam powinna kończyć się komunikatem „baza wirusów została zaktualizowana”.

Oczywiście w przypadku choroby dziecka w przypadku osoby mającej własną działalność wraca plan A (to się wówczas po prostu nie kalkuluje i wszystko spada na barki drugiego rodzica). Nie nie liczmy tutaj na zrozumienie ze strony malucha, to jest dziecko i potrzebuje bliskości rodzica – szczególnie, gdy ma go w zasięgu swoich łapek i jest chore co wówczas ponownie niestety wpływa destruktywnie na relacje rodzic-dziecko. A uwierzcie mi na słowo, praca z domu i równoczesne opiekowanie się maluchem w parze nie idą.

Z moich ostatnich obserwacji wynikła jeszcze jedna tendencja. Gdy maluch wraca do domu, a rodzic nadal pracuje bo na przykład musi coś dokończyć albo ma spotkanie z klientem i dziecko to widzi efekt chyba jest już wiadomy. Oczywiście jest to zrozumiałe. Jak już wspomniałem, dziecko szuka bliskości oraz chce by skupiać na nim całą uwagę – szczególnie, że nie widziało go cały dzień. Ignorowanie tego niestety nie jest wówczas dobrym wyborem bo może skończyć się na późniejszej niechęci ze strony najmłodszego – od niechęci do zabawy po wręcz nawet złoszczenie się na rodzica czy skupienie uwagi jedynie na drugim z nich. Nie pomaga tutaj wówczas nic bo i nic nas nie usprawiedliwia w jego oczach. Jedynym rozwiązaniem w takim wypadku jest niestety kończenie wówczas swoich zadań i układanie grafiku tak, by w najlepszym wypadku kończył się w momencie jego przyjścia. W najgorszym – trzeba kontynuować swoje zmagania gdy dziecko już śpi co nie raz kończy się na drugi dzień budzeniem w trybie zombi, a w niektórych przypadkach po dłuższym tego typu trybie zmianie grupy krwi na RHkawa. Oczywiście są sytuacje wyjątkowe, jednak nie róbmy z nich reguły.

Czy ktoś mówił, że będzie łatwo? Nie oszukujmy się. W momencie pojawienia się dziecka priorytety się zmieniają i człowiek stara się podporządkować wszystko tak na prawdę pod tą małą istkotkę tak by ukształtować ją na dobrego człowieka. Cena wówczas nie powinna grać tu roli. Jesteś nie wyspany? No trudno. Kiedyś odeśpisz – podobno dzieci w wieku szkolnym śpią dłużej (za jakiś czas zweryfikuję jak bardzo mnie okłamano).

Twoją rolą powinno być bycie dobrym rodzicem i spędzanie czasu z dzieckiem zapewniając mu to, czego najbardziej potrzebuje – Ciebie obok. Bo później może być już za późno. To od Ciebie tak na prawdę zależy wówczas czy będziesz wzorem w jego późniejszym życiu (dali radę być przy mnie i dali radę też utrzymać dom oraz pracować, niesamowite) czy będzie starał się nie popełniać Twoich błędów wychowując swoje dziecko. Owszem, popełnimy jeszcze wiele błędów nim je wychowamy, nie popełniajmy tylko tego jednego – poświęcania czasu wolnego na pracę zamiast na dziecko.